Ukiyo-e
Ogata Gekko
Drzeworyty
Baison
Teatr Atelier
Ród Fertnerów
Zagadkowy feretron
Tryptyk z Oliwy
Tatry Oppenheima
Zadyma
Ogata Gekko
Drzeworyty
Baison
Teatr Atelier
Ród Fertnerów
Zagadkowy feretron
Tryptyk z Oliwy
Tatry Oppenheima
Zadyma
Drzeworyty
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. pewien oficer gdańskiej marynarki wojennej przebywał przez jakiś czas w Japonii, w związku z misją dyplomatyczną. Był to okres, gdy Japonia otworzyła właśnie swoje podwoje dla zewnętrznego świata i zachodniej cywilizacji. Z podróży przywiózł drzeworyty... Było ich sześć. A przynajmniej tyle się zachowało.


Japońskie drzeworyty barwne, zwane ukiyo-e (obrazy "przemijającego świata", utrwalające codzienne życie Japończyków, nastrojowy świat herbaciarni, ogrodów, gejsz i aktorów kabuki, kameralne scenki rodzinne i obyczajowe, przyrodę), w końcu XIX w. zaczynały być szalenie modne w Europie. Czerpali z nich inspirację impresjoniści, postimpresjoniści i moderniści, powstawały kolekcje dzieł sztuki Dalekiego Wschodu, w tym drzeworytu i malarstwa japońskiego. W Polsce najsłynniejszym zbiorem drzeworytów japońskich była słynna kolekcja Feliksa Jasieńskiego w Krakowie (obecnie Muzeum Narodowe - Centrum Kultury Japońskiej w Krakowie).
Gdański oficer najwyraźniej szedł z duchem czasu oraz miał niebanalny i nowoczesny, jak na owe czasy, gust artystyczny. Drzeworyty, które przywiózł ze swojej podróży, pozostały w jego rodzinie - rodzinie polskich gdańszczan - przeszło sto lat. Zapomniane, wciąż w starych ramkach "z epoki", dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. trafiły do sopockiego antykwariatu. Nikt nie potrafił powiedzieć o nich nic pewnego. Archaiczne japońskie pismo widoczne na grafikach, kursywa zwana sosho, czytelne jest jedynie dla paleografów japońskich i nielicznych specjalistów w Europie. Nieznany był zarówno wiek drzeworytów, jak i ich autorstwo.
Drzeworyty, choć stanowiły ewidentną całość, coś w rodzaju cyklu, sprzedawano osobno. Jeden z nich trafił w ręce pewnego biznesmena z Trójmiasta, pozostałe pięć nabył oczarowany ich subtelnym pięknem obecny właściciel. Niestety, nie udało mu się uzupełnić kolekcji. Zaintrygowany zagadką swoich skarbów, poruszył niebo i ziemię, by dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Nawiązał kontakt z dr Zofią Alberową z Muzeum Narodowego w Krakowie, autorką znanych opracowań naukowych o sztuce japońskiej i opiekunką kolekcji Jasieńskiego, a także ze specjalistami z Uniwersytetu Warszawskiego. Udało mu się ustalić, że drzeworyty powstały w roku 1890. Był to tzw. okres Meiji, czas, gdy Japonia otworzyła się na świat, łącząc własny bogaty dorobek z nowinkami płynącymi ze świata naszej kultury. W porównaniu z klasycznym drzeworytem ukiyo-e okresu Edo (od XVII do połowy XIX w.) grafika okresu Meiji, podobnie jak całe malarstwo japońskie, wzbogaciła się elementami europejskimi zarówno od strony formalnej, jak i tematycznej. Na drzeworytach pojawiły się automobile czy kolej, a także Japończycy ubrani w europejskie stroje. W wypadku gdańskich drzeworytów charakterystyczny jest styl obrazowania. Ma on cechy plastyki europejskiej, takie jak np. elementy perspektywy zbieżnej i światłocienia. Tematyka jest jeszcze zdecydowanie klasyczna - tradycyjnie, poetycko japońska.
Najprawdopodobniej wszystkie drzeworyty pochodzą z jakiejś serii, być może nawet wydane były w formie książki. U dołu każdego figuruje nazwisko tego samego wydawcy. Sygnatura artysty widnieje tylko na jednym z nich, choć wszystkie wyszły z pewnością spod tej samej ręki, i to ręki nie byle jakiego malarza - jak ustalono na podstawie sygnatury, że był nim przypuszczalnie słynny Kono Bairei (1844-1895), malarz i założyciel szkoły artystycznej w Kioto. Jeśli tak jest w istocie, to gdańskie drzeworyty stanowią nie lada ciekawostkę, gdyż nie są do końca charakterystyczne dla tego twórcy - kojarzonego zwykle z malarstwem "ptaków i kwiatów". Z wyjątkiem jednej grafiki - tej, która ukazuje motyw ptaszka na gałęzi drzewa - wszystkie przedstawiają głównie postacie ludzkie (wizerunki kobiet) oraz elementy pejzażu.
Według dr Z. Alberowej cykl drzeworytów gdańskich obrazuje pory roku - temat popularny w sztuce japońskiej. Dziewczyna z parasolką, w barwnym kimonie przedstawia wiosnę, kobieta klęcząca na wąskiej werandzie, zwanej engawa, nad wodą - lato; jesień ilustruje kobieta siedząca w księżycową noc pod wierzbą płaczącą, a zimę - dziewczyna grająca na instrumencie samisen we wnętrzu domu, obok piecyka hibachi i patrząca przez okno na ośnieżone bambusy. Wszystkie grafiki podbarwiane są ręcznie, stąd ich delikatna kolorystyka i precyzja wykonania. Finezja stylu i barwy przemawia za na autorstwem Bairei. Jego znane dziś dzieła wykazują duże pokrewieństwo formalne z drzeworytami gdańskimi, szczególnie gdy porówna się detale i elementy przyrody.
Według naukowców warszawskich data wydania cyklu jest wcześniejsza - około 1882 r. Z boku tytułowego drzeworytu z lampionem widnieje napis, który może być tytułem książki: Oyuchasan. Jest to prawdopodobnie imię żeńskie (pani Ojucia). W świetle tych informacji można założyć, że gdańskie drzeworyty mogły stanowić projekty ilustracji do jakiejś romantycznej historii miłosnej lub wierszy okolicznościowych (być może związanych właśnie z tematyką pór roku).
Twórczość artystów japońskiego drzeworytu okresu Meiji nie doczekała się jeszcze wnikliwego opracowania. Szkoda, gdyż był to czas niezwykły, a i materiał wyjątkowo atrakcyjny, mimo że tysiące dawnych drzeworytów uległo zniszczeniu lub zaginęło. Papier nie jest zbyt trwałym materiałem, a ówcześni Japończycy traktowali swoje drzeworyty mniej więcej tak, jak dzisiaj traktujemy plakaty na rozkładówkach kolorowych czasopism. Paradoksalnie, to dopiero cudzoziemcy docenili naprawdę ich wartość. Drzeworyty ukiyo-e, nie wspominając o ich walorach estetycznych, są skarbnicą wiedzy. W pewnym sensie pełniły funkcję współczesnej fotografii, fotografia natomiast podpatrzyła od nich metody kompozycji i kadrowania obrazów rzeczywistości.
W gdańskich drzeworytach nadal czaruje nas elegancja formy i wysublimowana, srebrzysta kolorystyka, a także świat dawnej Japonii. Dzielnemu oficerowi marynarki wojennej należą się słowa wdzięczności za sprowadzenie fragmentu tego świata nad nasze morze. Kto wie, może akurat właśnie dzięki niemu te piękne obrazki przetrwały?
"Drzeworyty japońskie w Gdańsku"
Spotkania z Zabytkami, wrzesień 2007, str. 38